Czołem,
W ten weekend dostaliśmy zaproszenie
od Rafała, Ani i Celiny z Isiolo, którzy przyjechali na
wolontariat w tamtejszym szpitalu fundacji Mater Care.
Pierwszą rzeczą, która nas zdziwiła
była totalna zmiana otoczenia. W Chaaria i Meru jest pochmurnie,
bywa chłodno, słońce tylko okazjonalnie rzuci wiązką promieni
zza chmur. Kilkadziesiąt kilometrów dalej w Isiolo wszystko jest
kompletnie inne – roślinność jest skąpa, brakuje bananowców,
trawa jest sucha i żółta, a horyzont miejscami przesłaniają
drzewa w ksztalcie parasolek, rodem z Króla Lwa.
Zostaliśmy ugoszczeni na dwie noce w
domu, który służy obecnie wolontariuszom. Wcześniej był on
zamieszkany przez biskupów, dlatego warunki w nim są całkiem zacne
jak na afrykańskie. Niestety w ostatnich latach zaszła
nieoczekiwana zmiana biskupa, ponieważ poprzedni był zbyt
dobroduszny i prędki w naprawianiu narastających przez lata
problemów. Wtrącił się paru niecnym klechom w ich ciche
szachrajstwa, chcąc im odciąć dopływ brudnych pieniędzy. Jednak
Prawy Człowiek został pewnego dnia zaskoczony – przechodząc
przez bramy swojej posesji w towarzystwie sióstr został on
postrzelony przez najętego, czarnoodzianego przedstawiciela kleru.
Na biskupa nasłali go oczywiście interesanci z sałatowej opozycji.
Postrzelił go śmiertelnie, a w miejscu jego śmierci stoi dziś
pomnik-krzyż.
Dom został oprózniony z pamiątek po
zmarłym, z wyjątkiem jego zdjęcia w głównym holu i wiecznie
zamkniętego pokoju z jego dobytkiem. Podobno zawsze o 1 w nocy
okrągła klamka w jego prywatnym pokoju przekręca się, by duch
biskupa mógł wybiec na nocne hulańce, gdyż zawsze (mówię serio,
w końcu tam spaliśmy!) w nocy słychać niespokojny stukot
dochodzacy z poddasza, ciszę przecina skrzypienie podłogi w
opuszczonej przez Boga kaplicy, a gdy pokrzepiony kenijskim winem sir
Arthur spojrzał do niej przez drzwi z hukiem zamknął je nagle, sam
niemal tracąc przy tym głowę. Po trzykroć odważny sir Arthur
został tam naskoczony przez bladą zjawę, może samą twarz, ciężko
powiedzieć gdy umysł płatał figle, a światło w żarowce migało
jakby hulane wiatrem, co oczywiście się zdarzać nie powinno...
Zdjęcia niestety choćbym pragnął – nie mogę zamieścić z
powodu prześwietlenia cyfrowej kliszy...
Wypinając się na spirytualizm
chciałbym wyrazić teraz swoją wdzięczność za polską gościnę
gospodarzy, którzy pokazali jak można stworzyć pyszną sałatkę z
awokado, stworzyć dobry bigos w środku sawanny, poczęstowali nas
potrawą z obcej nam dotąd odmiany banana (który smakował prawie
jak ziemniak) i stanowili doborowe towarzystwo do degustacji kilku
kenijskich win. Bardzo wam dziękujemy!
Noc była ciężka z powodu szaleństw
wyzwolonego z oków cielesności ducha biskupa. Jak wspominał sam
Rafał – nie przespał ani jednej nocy bez choćby jednego
wybudzenia się w trakcie, co potwierdziło się i u nas, jednak
szybki powrót do snu w wysokim procencie wspomagały wypite
wcześniej trunki, ufff. Mimo wszystko wszyscy porządnie
wypoczęliśmy i byliśmy gotowi przywitać kolejny afrykański
poranek.
Czekamy na zdjęcia zwierzątek! ;)
OdpowiedzUsuńEric Mnyesi, który zmagał się z opuchlizną ciała po nietypowym kontakcie z tajemniczymi pszczołami w Mombasie, zmarł ostatecznie w swoim domu w Kisauni. Sprawę nagłaśniają kenijskie media (KTN TV).
UsuńOsiemnastolatek wykazał się sporą odwagą kilka dni temu, gdy odstraszył atakujący pszczoły za pomocą lemoniady w restauracji. Od tamtej pory owady go jednak prześladowały. Kilka dni później zmarł na skutek obrzęku na całym ciele. Tajemnicze pszczoły zaatakowały posiadłość niewiasty, która go zatrudniała. Nie przyciągnęły ich jednak słodkie substancje, a garnek z gotującym się, osolonym mięsem.
Lokalni mieszkańcy są przekonani, że dziwne zachowanie pszczół to nie przypadek, a dowód działania sił magicznych. Oskarżają oni o czary kobietę, u której chłopak pracował. Doszli oni do takich wniosków, bo młodzieniec najbardziej opuchł w okolicach intymnych.
Rodzina poszkodowanego nieszczęśnika interweniowała u lekarzy i szukała ratunku w pomocy duchowej. Rozmaici duchowni przychodzili do domu „opętanego przez czary”, aby odgonić demony. Nie dali jednak rady i mężczyzna zmarł.