piątek, 9 sierpnia 2013

Dzieciaki

Hejo,

Już myślelismy, że nadchodzi czas upałów i słonecznej pogody, ale mogliśmy się taką nacieszyć jedynie wczorajszego dnia. Dzisiaj znowu temperatura była nie większa niż 25 stopni, sporo chmur, a poranek jak zawsze chłodny. Nadal wyczekujemy ciepłych dni i okazji do opalenia się.

Dzisiejszego dnia z przyjemnością musiałęm sam zająć się oddziałem damskim, zrobić obchód i ustawić leczenie nowym pacjentom. W takich wypadkach pocieszające jest, że nie ma tutaj tylu różnych badań, a kenijska medycyna nadal w porównaniu do polskiej wygląda na dziką samowolkę. Przynajmniej nie ciąży na mnie tak napakowana prawem odpowiedzialność jak w RP. A piszę to dlatego, że za tydzień oddział zostanie całkowicie tylko pod moją opieką, yay! Przynajmniej tak to wygląda wedle informacji, które dzisiaj mi dał officer. I tak mu nie wierzę.

W przychodni znowu masa pacjentów, cały dzień przyjmowania. Najgorszy w tym jest widok tego, jakz rana przyjmuje siostra zakonna, której wykształcenie jest dla mnie całkowitą zagadką. Dla ewidentnej brucellozy wysyłna na badanie rheumatoid factor, h. Pylori, a jedynym sensownym badaniem z tego jest jeszcze rozmaz w kierunku malarii. Potem biedny pacjent musi dalej wywalić kasę na wcale nie tanie badanie w kierunku brucellozy, która jako jedyna jest pozytywna. Nie wiem jak teraz WHO się zapatruje na leczenie brucellozy, ale w Kenii obecnie zakazano używania streptomycyny w jej leczeniu, ponieważ zostawiają ten lek już tylko do leczenia gruźlicy. A nawet z tak zwanych gold standardem "streptomycyna 1g domięśniowo i doxycyklinę przez 45 dni" ponad 15% procent chorych może doczekać się nawrotu. Dlatego stosuje się doxycyklnę+ ciprofloxacynę przez 21 dni, a jak jest nawrót to takie samo leczenie. Jakoś to działa. Nikt nie podaje gentamycyny w leczeniu tej choroby.

A co do szkodzącej słuchowi i nerkom gentamycyny – kochają ją tutaj. Czy coś komuś jest, czy nie, czy jesteś dorosły, czy dzieciak – dostajesz ją na wstępie na wszystko. Każdy pacjent przy przyjęciu to dostaje przez 5 dni. Z przerażeniem wczoraj zobaczyłem jak dziecko z zakażeniem ucha środkowego dostało od pielęgniarza krople z gentamycyną. Do usłyszenia!

Z dziecięcych przyjęć, prócz licznych malarii, zapaleń płuc noworodków, było dzisiaj i wczoraj całkiem ciekawiej. Jeden chłopczyk w wieku 2 lat miał już drugie po czterech miesiącach zapalenie układu moczowego. Mało uczuleni na takie rzeczy officerowie chcieli po prostu leczyć i odesłać. Jak zajrzałem łaskawie na skórzany flet młodziana, to się okazało że ma stulejke, co nie jest niesamowitym odkryciem, ale już gdzieś prowadzi. Po leczeniu odwiedzi chirurga dziecięcego z uczuleniem jeszcze na PUV, czyli zastawkę cewki tylnej, ponieważ chłopiec z bólu od zakażenia bał się oddać mocz (to typowe, dzieci się boją oddać mocz przy zakażeniu, co powoduje ból z przepełnienia malutkiego pęcherza). Przy cewnikowaniu napotkaliśmy opór, był dramatyczny krzyk pośród salw wrzasków innej maści, a potem świat stanął w miejscu, a mocz płynął niepowściągliwie. Na łózko, bo nikt nie podłączył worka, ani nie zablokował cewnika, hehe. Także w pokoju tak waliło uryną, że jeszcze przez pół godziny unosił się ten zapach mimo umycia podłogi i zmienienia pościeli z kozetki.

Drugi dzieciaczek wyglądał zdecydowanie poważniej. Wheezing, klata ostro pracowała międzyżebrowo, rozdęta klatka piersiowa, szybki i płytki oddech, zażygany, zaśliniony, prócz tego był potworny obrzęk szyi, szczególnie po lewej stronie i wysoka gorączka. Obraz z seminarki dr Ociepy. O zaintubowaniu nie ma mowy, chociażby nie wiem jak nasz doktor się ścierał tutaj. Ponieważ według jego lekcji powinniśmy najpierw zawołąć anastezjologa (których mamy milion w Kenii, bardzo dobrych jak już są....), rozważyć intubację, dać adrenalinę w nebulizacji... Nebulizator? A z czym to sie je? Zostały sterydy, antybolce. Jutro sprawdzimy jak się ma maluch.

A trzeci chłopiec rozbawił mnie tak, że gdy spojrzałem mu do swędzącego ucha, pierwsze co, to zostawiłem matke z dziećmi i pobiegłem po Artura, który pracował w innym gabinecie. Po przybyciu wspólnie mogliśmy obśmiewać niecodzienną dla nas sytuację – w uchu był karaluch. Podjąłem próbę wypłukania, ale udało się tylko wypłukać kawałki i trochę nóg robaka. Następnie przy pomocy szczypczyków







Drugi chłopiec pomagał odciągając ucho bratu :D
wyciągnęliśmy zmasakrowane, martwe ciało robala. Będę miał zabawną pamiątkę, nie sądzę bym coś takiego zobaczył z Polsce. Co mnie zaskoczyło, to po rozmowie z officerami dowiedziałem się, że to całkiem popularne tutaj – karaluszki biegają w nocy i tup tup tup... Włążą Ci do ucha, niektóre tam z jakiegoś powodu giną. Może powoduje to czarny miód z ucha. W odróżnieniu od nas Czarni ludzie mają czarny wosk, my Biali mamy żółty. A ja sądziłem, że oni po prostu jak uszu nie myją to miesiącami, a czarny kolor powstaje dzięki wszechobecnemu pyłowi. Chociaż może ten pył podkreśla naturalny kolor, niewykluczone.

Zwłoki robaczka
Wczoraj wieczorem o godzinie 18:30 gdy chcieliśmy udać się na odpoczynek przed kolacją, zaskoczyła nas uśmiechnięta rodzinka z leżącym, oszołomionym młodzianem. Okazał się być synem całkiem porządnie wyglądającego faceta, któremu towarzyszyło dwóch wujków. Młody pacjent spadł z około 2 metrów wysokości na plecy, uderzając w coś twardego potylicą. Z ucha leciał mu potok krwi, poza tym nie wyglądał specjalnie źle. Źrenice równe, żadnych krwiaków okularowych, z każdą minutą wyglądał całkiem lepiej. Niedobrze się stąło, że było tak późno, ponieważ szpital w Meru i transport wieczorem są właściwie nieosiągalne. A młody wymagał tomografii. Dostał mannitol (zdjety szybko następnego dnia), sterydy, kwas traneksamowy, który okazał się w sumie bezsensownym w tej sytuacji lekiem (ponieważ jeśli krwawienie jest tylko "z ucha" to przestanie w końcu samo krwawić, a jeśli ze złamania/gdzieś głębiej obok mózgu – to i tak będzie leciało). Na drugi dzień pacjent zaczął się mocno pogarszać, tomograf wykazał złamanie potylicy, krwawienie wewnątrzczaszkowe, on coraz gorszy. Nadal nie można znaleźc mu neurochirurga, a on ciągle krwawi, bradykardia, ciśnienie wysokie. Po zmianie leczenia i tak nie ma co liczyć na cudy, a na chirurga nadal nie ma co liczyć, doktor Beppe stara się mu go załatwić. Można tylko patrzeć jak się pogarsza, co z resztą nieustannie czyni.

Typowy w tym wszystkim był kenijski pokój ducha – ojciec jak gdyby nigdy nic łaził uśmiechnięty i lekko się śmiał widząc znajomych ludzi w szpitalu. Często tu widać takie mało przejmujące podejście ludzi, jeśli ktoś w rodzinie ma przerypane. Tylko dwa razy widziałem tutaj płaczące osoby – jedną był chłopiec z obcinanym siusiakiem, który dostał pięścią od obrzezającego chirurga, za to że ryczał, a drugą osobą był człowiek, którego żona umarła z powodu przerzutów raka piersi.

A teraz czas na kolację i odpoczynek (czyli naukę i naukę EKG, ponieważ uczymy officerów podstaw, sam będąc świadomym, że ja do orłów nie należę).


Do następnego
P.S. Po godzinie walki z internetem w końcu udało się wrzucić ponad 500kb zdjęć.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz