poniedziałek, 12 sierpnia 2013

Szybka wiadomość.

Dzień zaczął się ciekawie.
Zrobiłem znowu sam obchód, w sumie na kobiecym jest w miarę spoko, na męskim wysypało świrów. To jest powód dla którego właśnie teraz piszę post na cito, po prostu nie mogę nie podzielić się tym co się tutaj dzisiaj działo.
A, jeszcze nim opiszę resztę – wkurzyłem się, bo robiąc obchód badam zawsze wszystkich od stóp do głów, ciśnienie, puls, serducho. A po godzinie, gdy kończyłem obracam się, a tutaj watchman i sprzątaczka wynoszą ciało. O tyle dobrze, że to pacjentka chirurgiczna a nie "zwykła" ale dziwne jest że: pacjenci kompletnie mają w dupie, czy ktoś umiera, czy oddycha, czy krwawi – nic Ci nie powiedzą, dwa: sam pacjent jeśli się źle czuje, to Ci nie powie, może szczać do łóżka, krwawić – ale jeśli nie spytasz, nie popatrzysz samemu – nic Ci nie powie. Także sąsiedzi z łóżek mieli wedle tej reguły wszystko w dupie i pacjentka pewnie zatrzymała się i nikt nie zauważył, za możliwe, że dałoby się coś dla niej zrobić, by wyciągnać ze szponów śmierci. Już nie wspominam, że personel (szczególnie kobiety) są bardzo bardzo nieskore by spojrzeć czy pacjentowi się coś dzieje. Stąd w nocy o 4 (gdy nie ma nic do roboty prócz picia herbaty) też umarłą pacjentka, nie dowiem się dlaczego, bo po prostu już nie żyła i tyle. To biedna kobieta, jednostki krwi, ciężkiej do zdobycia i drogiej, badania i kolejne plany poszły się walić.






W izbie prócz normalnych pacjentów pojawiła się histeryczka, która została wczoraj zamknięta na cały dzień w domu i nic tam nie jadła, to jak teraz przyszła rzucała sie jak flondra, tłukła tak, że prawie z łóżka zleciała, jakby niewiadomo co jej było. Kobiety mają czasem naprawdę poprzestawiane w garze – takich zachowań tutaj widziałem już prawie na wszystkie palce rąk – zawsze to samo: "duszą się" i drą w niebogłosy, rzucają udawaną padaczką, leją się przez ręce na Ciebie. Sposób jest prosty – mnóóóstwo spirytusu na watę, ile osób jest, tyle trzyma "pacjentkę" a dzierżący watę przykłada ją do twarzy histeryka i tamuje spirytusem nos i usta pozwalając się spokojnie zainhalować pacjentce. Zawsze działa – histeria mija w 10 sekund walki i pacjent zaczyna dopiero gadać normalnie, a konwulsje mijają szybciej niż po dożylnym diazepamie. Oczywiście jakieś badania zlecamy jak przychodzą, nie można mimo wszystko nie szukać drugiego grzyba w jednej zupie, także zawsze cukier, malaria, morfologia krwi musi być zrobiona. Ale zwykle to jakiś Stefan Burczymucha szepcze w uchu, co by tu głupiego zbroić żeby zostać zauważonym.

Na męskim po prostu cyrk – faceci zrobili z oddziału kibel. Jeden stoi obok tylnych drzwi na oddział, wyjął fujarę i szcza w drzwiach, na szczęście na zewnątrz – na tyle higieny go było stać. Drugi zaś zachował się jak te zabawne orangutany w zoo – wyjął fujarę leżąc jak Król Relaxu na swoim łóżku, jął ją szczać najpierw na swe lewo, potem postanowił na siebie, ot fontanna. Zejszczał się konkretnie na całego siebie, łóżko, podłogę. Kolejny był jeszcze lepszy – po prostu wstał z łóżka, wyciągnął węża na spacer, ten opluł wszystko naookoło pacjenta, potem kucnął... I sie zesrał. W środku oddziału.

Może szpital jest za tani dla nich?

4 komentarze:

  1. Mam nadzieje , ze szybko się uwinąłeś ze sprzątaniem i pamiętaj!!! dobrze wykręcaj szmatę- żeby nie zatęchła. :-)

    OdpowiedzUsuń
  2. calkiem jak u mnie na dyzurze.poniedzialki sa najgorsze

    OdpowiedzUsuń
  3. Po prostu nie wierzę, że coś takiego jest możliwe.

    OdpowiedzUsuń
  4. Teraz rozumiem, po co Ci Mati ten pancuronium bromku z Łodzi..

    OdpowiedzUsuń