Muga! (A to przywitanie w Kimeru,
ostatnio powitałem was w kiswahili – Karibu)
Dobre buty Officera i stópki kobiety |
Odpowiada sie muga mono :) A teraz do
rzeczy. Zacznę pisząc w odnośni do tytułu. Ludzie w Kenii bardzo
często chodzą na boso, niezależnie od wieku, starsi, młodzi,
chłopcy i dziewczynki. Nie będę zanudzał zdjęciami zakurzonych
stóp, ale chcę się podzielić wrażeniami. Cała rzesza pacjentów
przechodzi długie kilometry do szpitala na boso, a ich stopy pokryte
są wszystkim w co wdepną, nierzadko mając w stopach pasożyty,
które specjalnie im nie przeszkadzają i właściwie ani razu
jeszcze nie usłyszałem żadnej innej skargi na stopę, prócz
takiej, gdy nabiją sie na cos ostrego i mają infekcje. To, że
pazury są zainfekowane grzybem, a z rzadka ktoś ma tungiazę nie
jest źródłem skarg. Dotąd jeszcze też nie wykryliśmy żadnego
tasiemca, ani wnikającego przez bose stopy węgorka jelitowego,
tasiemca który jako jeden z niewielu ma wolno żyjące w glebie
formy. Także zasmakujcie kontrastów dobrych butów clinical
officers i nagich stóp pacjentów.
A teraz podobna ale inna pani |
Według tego co kiedyś za karę miałem
przeczytać na pulmonologię gruźlicy powinno być coraz mniej –
może w Polsce, ale nie w Kenii. Tutaj gruźlica przeżywa rozkwit
dzięki klientom z niedoborem odporności wywołanym HIV. Niestety z
przyczyn etycznych nie moge zrobić zdjęcia chorujących przez te
okrutne bakterie pacjentów. Wyglądają oni mniej więcej tak: Co
najmniej od 4 tygodni przed zdiagnozowaniem kaszlą bez innej
wyraźnej przyczyny, mają zalewające ich nocne poty, nierzadko
towarzyszy im podniesienie temperatury ciała, tracą na wadze. No i
przychodzi taka chudzina, najczęściej okazuje się, że jesli nie
bardzo stara, to wyczerpana przez nieleczonego HIVa, cherla na
wszystkich dookoła roznosząc prątki... A co do tego ich kaszlenia
bakteriami – przewidziana jest teoretycznie profilaktyka w
kontakcie z osobą chorą na gruźlicę – chyba to jest jedno z
najbardziej śmieszących mnie rzeczy propo profilaktyki po
kontakcie. Siedzimy z tymi osobami w małym dusznym pomieszczeniu, na
oddziale przychodzimy do ich równie ciepłych i nieprzewiewnych
izolatek i przebywamy w tych pomieszczeniach zwykle około 5-10
minut, żeby zbadać, poleczyć inne dolegliwości, którymi zwykle
są reakcje na leki, sraczka, wymioty, a potem wychodzimy i jakoś
żyjemy. Bez profilaktyki oczywiście. Nasi pacjenci są
niedożywieni, jak stoją to wyglądają jak Kostucha, bezwstydnie w
swojej tragicznej postaci defekują do wiader stojąc roznegliżowani
metr od nas, widok jest nie do zapomnienia, można osłupieć. Ale
niestety tak to w całej tej tragedii wygląda.
Propo HIVa ostatnio miałem w izbie
pacjentkę, której w całej swej niewiedzy musiałem odesłać do
poradni AIDS i HIV, ponieważ zreflektowałem się, że ma wirusa po
dziwnej czarnej wysypce na twarzy stwierdziłem, że tego nie można
leczyć przez głupiutkiego studenta sterydami, ponieważ do tego
wszystkiego miała lekko powiększoną wątrobę, amebę, parę
innych skarg. Lepiej takich pacjentów zostawiać komuś bardziej
obeznanemu, ale przyznam, że trzeba się trochę napatrzeć żeby z
samego wyglądu pacjenta spostrzec się co mu dolega. Pacjenci
wstydza się HIV i nie mówią, że biorą na to leki nawet pytając
ich o choroby przewlekłe. Dzisiaj miałem w poradni także kolejnego
pacjenta, u którego po prostu podejrzewałem ostrą chorobę
retrowirusową (początkowa reakcja na wirusa HIV w krótkim czasie
od zakażenia), poniewaz bolała go głowa, miał gorączkę, malaria
ujemna, płuca czyste, trochę wymiotował, a jama ustna, gardło i
migdały rozpalone jak rozpromieniony do syczącego gorąca metal. No
i kolejny HIV+. Ale rozwiewając morową atmosferę tych nieszczęść
chciałbym wspomnieć o jednym pacjencie Artura z izby przyjęć,
który po ujemnym wyniku na HIV stwierdził, że ucieka żeby sobie
poużywać z panienkami. Jak miło jest rozdawać radosne nowiny!
A tu trochę lepsze buty |
No a ciągnąc dalej temat chorób
zakaźnych – na oddziale mam pacjentkę, która ma rzerzączkę. W
sumie żadne zjawisko, ale objawy takie – bóle przy siusianiu,
bolą ją mięśnie, czerwone spojówki, poza tym w sumie wszystko
dobrze. Prócz leczenia jej samej wypytaliśmy ją o wszystkich
parnerów seksualnych, no i poprosiliśmy, by przyprowadziła męża
na obowiązkowe leczenie i żeby wytłumaczyć sytuację, ale proste
to nie będzie, poniewaz kobieta powiedziała, że męża się bardzo
boi... Oby domowe dyskusje nie skończyły się pangą.
Nie zbaczając z drogi zakażeń
dokonywanych podczas celebrowania sztuki miłości czasem zdarzają
się także pacjenci z kiłą, syphylisem, chorobą dworską,
hiszpańską – jak kto woli. Winowajcą jest krętek blady i
nieokiełznane porządanie. W Kenii szacuje się, że liczba chorych
jest... Niedoszacowana. I na każdego wykrytego jest 1000
niewykrytych zakażonych. Leczenie jest dosyć proste, ponieważ
starczy dać kilkadziesiąt zastrzyków penicyliny, ale nadal
trwożąca jest informacja, że większośc pacjentów pozostaje
niedoszacowanych. Dlatego profilaktycznie każdego pacjenta z
psychozą sprawdzamy na obecność odczynu VDRL, który równie
dobrze może być dodatny z powodu choroby przewlekłej, ciaży,
starości, zjedzenia mango, nie wiem czego jeszcze... Ale niestety w
szpitalu nadal nie ma lepszego badania. Dużo psychoz jest
powodowanych przez zakażenia centralnego układu nerwowego przez
syphilis. Ciekawi mnie, czy moje ulubione histeryczki też bywają
zakażone bakterią. Dobrze, że kibelki są oddzielne dla służby,
bo można by było podzielić wspólny los z niektórymi papieżami,
którzy niechlubnie cierpieli z powodu kiły... Oczywiście od
siadania na skażonym kibelku.
Ach, dzisiaj, już w niedzielę,
byliśmy po zakupy, by zjeść bardziej bliski naszym sercom lunch z
mniej zdrowego żarcia i przy okazji by zwiedzieć kilka uliczek,
których wcześniej nie widzieliśmy. W środku tygodnia też
postaramy się zdezerterować żeby ostatnie dni spędzić nieco
luźniej niż ostatnie, bo trzeba przyznać, że to były pracowite 2
miesiące, a zostało jeszcze około ośmiu dni. W mieście gonił
nas odziany w pożywkę dla moli, czy jak kto woli po prostu dziurawą
bluzę chłopaczek wołając "mzungu money" i łapiąc nas
namolnie za ręce, łokcie, włosy na rękach, co się dało. Jąłem
do niego po swojemu, ten po swojemu, ostatecznie zamiast cukierków i
kasy dostał bezcenne wspomnienia z wielojęzykowej kłótni, z
której miałem niezły ubaw, ale chłopak nie dawał za wygraną –
był bardzo namolny. Dlatego w całej błyskotliwości umysłu
postanowiłem zgubić go wchodząc na drogę pełną kanciastych
kamieni, gdzie moje buty były przydatne jak nigdy przedtem – bosy
chłopczyk nie dał rady mnie dalej gonić i brudzić swoimi
przystrojonymi bakteriami kałowymi i smarkami łapkami, ha! Ale
prawda jest taka, że niestety szkoda mi takich dzieci, strasznie
dużo jest takich głodujących cwaniaczków w wieku od 5 do 15 lat,
którzy ubrani są gorzej niż tramwajowi cyganie i nie
prawdopodobnie nigdy nie dostaną nawet pierwszej szansy od życia by
coś z nim zmienić.
Kawałęk Chaaria Market |
No to tyle. Na koniec zdjęcie z Chaaria Market i podzielę się jeszcze Artura i moją radością że, ostatnio w weekend wyrwaliśmy się z Chaaria aby zakosztować fast-foodowego jedzonka, które i tak jest kilka klas wyżej
(cenowo niestety też) od tego co można znaleźć w KFC i
McDonaldzie. Porzadne kotlety, dla jarosza sojowe, dla mnie z
wołowiny, frytki, jakieś byle jakie surówki, piwko... W końcu, po
poszczeniu we Wspólnocie to naprawdę rozkoszna odmiana. Nie wiem co
się stanie ze mną jak wrócę do Polski na "właściwą"
dietę.
Czas mnie pogania i trzeba wychodzić
do pracy, dlatego miłego dnia i do następnego!
" NA WLASCIWA DIETE "STUDENCKA- czyli zupki chinskie
OdpowiedzUsuń